Asię poznałam jakieś 2 lata temu...na facebooku prowadzi bloga Czasem tak jest... Zaczęłyśmy pisać coraz więcej i więcej. Jedna drugiej pomagała w sprawach blogowych ale też czasami pisałyśmy tak po prostu by się wygadać. Znalazłyśmy wspólne tematy i dogadywałyśmy się świetnie bo to naprawdę fajna dziewczyna. W ostatnie wakacje miałam okazję poznać ją i jej córkę osobiście. Przyjechały do Gdańska. To był naprawdę miło spędzony czas. Asia to wesoła kobitka, która wie czego chce i potrafi walczyć o swoje. No właśnie walka...
Życie niestety nie jest usłane różami...
ja (ta niska) i Asia |
Ponad pięć lat temu zdiagnozowano u mojego męża raka nerki. Przeszedł
dwie operacje i dwa cykle chemii. W czerwcu ubiegłego roku, na kolejnej
wizycie u onkologa usłyszał wyrok - "nie mamy już dla Pana niczego, co
NFZ refunduje, w sumie to już niczego nie mamy". Paradoks jest taki, że
mąż wtedy wcale nie czuł się chory. Owszem, miał przerzuty do płuc, ale
pracował, żył... i robi to do dziś.
Nie poddaliśmy się!!! Sięgnęłam po leczenie metodami naturalnymi. To
była walka, o pieniądze, o nadzieję... o życie, Jego, moje i naszych
dzieci. Dlaczego moje i dzieci? Bo bez niego nie będzie już nigdy
słońca, bo bez niego nie będzie powietrza, bo bez niego...
zdj z Asi bloga |
Pomogło nam wiele osób, setki, tyle samo też zwróciło się o pomoc do mnie, z prośbą o radę i nakierowanie. Pomogłam i pomagam do dziś. Śpię po dwie godziny na dobę, ale odpisuję, pocieszam, tłumaczę, z ludzkiego odruchu i z nadziei, że dobro wróci. Wiele zyskałam prowadząc tę walkę, poznałam niesamowite osoby, zdrowe i chore. Często uśmiech gości na mojej twarzy, jednak jeszcze częściej jest to grymas bólu i żalu. Przez te kilka miesięcy zyskałam przyjaźnie, a obcy ludzie, stali się dla mnie rodziną. Zyskałam też wiedzę, wydaje mi się, że dużą. Znam setki historii, słucham, porównuję i kalkuluję - z tego staram się wyciągać wnioski... Jednak wiele też straciłam... i nie mam tu na myśli pieniędzy... Jednak nie o stratach będę dziś pisać.
Przez te kilka miesięcy z przerażeniem odkryłam, że świat chorych jest
ogromny. Nie ma tu podziału na wiek, płeć czy wyznanie, rak dopada bez
względu na przekonania. Jednak tych wszystkich ludzi łączy jedno - chcą
żyć i walczą o to wszelkimi sposobami. Nie uwierzycie, ale Ci chorzy
często mnie pocieszają, zamiast ja ich. To jest piękne. Jednak nie
wszystkie historie kończą się szczęśliwie, o nie, a każdy taki koniec
bardzo dużo mnie kosztuje. Dlatego tak ważne jest, aby się nie poddawać,
bo dopóki się walczy, dopóty jest nadzieja. Poznałam wielu ludzi, jedni
są na początku tej trudnej drogi i mają jeszcze światełko nadziei w
oczach, jednak są też tacy, których światło już zgasło. Zawsze cieszyłam
się z nowych umiejętności, tym razem nowa umiejętność mnie nie cieszy -
nauczyłam się rozpoznawać po oczach, czyje światełko już gaśnie. To tak
cholernie przykre, tak cholernie, że nie jestem w stanie ująć tego w
odpowiednie słowa.
Nie chcę żeby to światełko zgasło w oczach mojego męża w chwili kiedy na nowo jaśnieje. Tak Kochani, powoli, bardzo powoli wyniki się poprawiają. Jednak żeby było lepiej potrzeba lekarstw i wyjazdu męża do kliniki w Niemczech... a co za tym idzie, potrzeba pieniędzy. Od czerwca prowadzę aukcje internetowe w grupie Ratujemy Irka - ostatnia szansa proszę, piszę, szukam. Założyłam dla męża konto na Zrzutka.pl gdzie ludzie o wielkich sercach wpłacają darowizny na leczenie męża, mamy też konto w fundacji. Tym sposobem udaje nam się zebrać na bieżące leczenie, jednak na wyjazd do niemieckiej kliniki nie dajemy rady zebrać. Trudno jest zebrać fundusze na mężczyznę, czasem myślę, że nawet na konia czy psa jest łatwiej... Wystąpiliśmy też w Interwencji na Polsacie, jednak to, mimo ogromnej nadziei nie przyniosło oczekiwanych wpłat, a jedynie kolejne telefony i wiadomości z prośbą o pomoc w leczeniu i dotarciu do lekarzy. Nie tak miało być...
zdj z Asi bloga |
Dlatego dziś proszę Was o pomoc. Jeżeli znacie kogoś w mediach, czy
to redaktorów, czy sławne osoby, powiedzcie im o nas, żeby opowiedzieli
naszą historię, udostępnili na swoich stronach. Jeżeli macie do
podarowania jakieś rzeczy na nasze aukcje, proszę dajcie znać. Jeżeli
możecie wpłacić, chociażby drobną kwotę - wpłaćcie, mimo, że mój mąż nie
jest dzieckiem, matką, kobietą czy psem...
Mam również ogromną prośbę do koleżanek i kolegów blogerów -
poświęćcie nam chociażby pół strony Waszych blogów. Blogosfera ma wielką
moc, tak samo jak Wasze słowa, które potrafią poruszyć serca. Kochani,
bez Was nie damy rady i wszystko, co do tej pory udało mi się osiągnąć
straci sens i wróci do punktu wyjścia. Wiem, że są w Was ogromne pokłady
dobra, już nie raz to udowodniliście, ale trzeba zadziałać raz jeszcze,
sto razy mocniej. Trzeba uruchomić kontakty, trzeba dać mojemu mężowi
życie...i pozwolić mu ziścić największe marzenie - zaprowadzić córki do
ołtarza i zobaczyć jak synek idzie do Pierwszej Komunii Św.
PROSZĘ...
zdj z Asi bloga |
-------------------------------------------------------------------------
Kochani moi jeśli w jakikolwiek sposób możecie pomóc pomóżcie proszę...
Super, że o tym napisałaś. Jeśli nasze blogi mają choćby tak małą moc i mogą komuś pomóc, choćby się do tego przyczynić w jakimś stopniu to pewnie, warto.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuję Kochana za ten post. To dla nas bardzo wiele znaczy. Wtedy, kiedy się poznałyśmy, mój mąż już chorował, ale nigdy nie myślałam, że będę musiała prosić o pomoc w jego leczeniu. Dlatego każde udostępnienie, każda forma pomocy jest dla nas na wagę złota i za wszystko bardzo dziękujemy.
OdpowiedzUsuńUdostępniamy. Im więcej tym lepiej ;)
UsuńZnam tę historię....
OdpowiedzUsuńW miarę swoich możliwości kilka razy coś wylicytowałam na aukcjach.
Cały czas trzymam kciuki :)
Post podaję dalej :)
Zrobię co będę mogła.. tym bardziej że wiem co to walka o najbliższą osobę!
OdpowiedzUsuńA ja akurat oglądam vloga z Austrii :/ Coś dorzucę, udostępnię, życzę siły, szczęścia, a przede Wszystkim zdrowia dla nas wszystkich :)
OdpowiedzUsuńJeszcze zapytam... czy można przekazać 1%??
OdpowiedzUsuńOczywiście, że można :)
UsuńFundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Słoneczko"
KRS 0000186434
Cel szczegółowy: Ireneusz Palinker - 484/P
Tak, jest możliwość przekazania 1% podatku, nawet rozliczam w zamian za niego. KRS 0000186434 cel szczegółowy Ireneusz Palinker 484/P. Bardzo dziękuję.
UsuńNa pewno przekażę 1% Dużo siły Wam życzę :*
UsuńDziękujemy <3
UsuńŻycie jest przykre szkoda mi jej męża mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Trzeba walczyć. Ja również postaram się pomóc.
OdpowiedzUsuńPomyślę jak mogę pomóc, aby ta moja pomoc naprawdę miała jakąś moc. Rak nie wybiera. Sama mam bardzo obciążone geny, ale na co dzień o tym nie myślę. Najważniejsze to nie poddawać się i wciąż walczyć. Właśnie tej walki i wiary życzę Asi i Irkowi.
OdpowiedzUsuńStraszne to :( mojej znajomej córeczka- dwuletnia, miała raka... walczyli bardzo długo, ale dali radę, mała ma 4 lata i jest dobrze :) tak samo tutaj- trzymam kciuki! Będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńO boże ta historia mnie poruszyła, boże maskara zycie jesttakie cięzkie :(
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/02/moro-and-black.html
Oby wszystko się ułożyło!
OdpowiedzUsuńPrzykra historia. Można jakoś wpłacić pieniądze?
OdpowiedzUsuńKochana można wpłacać poprzez zrzutka.pl
Usuńhttps://zrzutka.pl/whdn8j
Strasznie mi smutno czytając takie historie. Postaram się przekazać tą informację innym osobom. Im nas więcej tym lepiej.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że ta historia znalazła miejsce także w blogosferze, mam nadzieję, że dotrze do jak największej liczby osób. Każde wsparcie jest ważne, postaram się pokazać tego posta innym i trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńStraciłam tate 8 lat temu przez raka i wiem jaki to strach o ukochaną osobę i siła walki aby żyła. Powodzenia w wygraniu tej nie równej walki
OdpowiedzUsuńPodziwiam ludzi którzy walczą z tą chorobą i zdaję sobie również sprawę ile energii to kosztuje ich partnerów.Pomogę na pewno.
OdpowiedzUsuńMam szczerą nadzieję, że wszystko się uda! Trzymam kciuki i życzę dużo zdrowia
OdpowiedzUsuńO tej chorobie wiem więcej niż inni zarówno od strony mamy jak i mojego taty przewinęła się na wiele sposobów (praktycznie co druga osoba z rodziny...) Sama jestem w grupie podwyższonego ryzyka... Jak będę w domu postaram się zrobić własny wpis :*
OdpowiedzUsuńoh....
OdpowiedzUsuńO matko .. raczysko jest okrpone. Dopada co raz większe grono ludzi ;( Niech się nie poddają
OdpowiedzUsuńeh.. raczyska to okropne choroby :(
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro czytając to, wiem coś o chorobach...... oczywiście też postaram się jakoś pomóc- zaraz poszukam więcej info. :(
OdpowiedzUsuńjaki jest adres bloga???
OdpowiedzUsuńChodzi Ci o adres bloga Asi? http://czasemtakjest.blogspot.com/
UsuńTrzeba zrobić wszystko, żeby nie dać się chorobie. Coś o tym wiem, powodzenia.
OdpowiedzUsuńOdwdzięczam się za szczery komentarz.
Pozdrawiam,annnathalie.blogspot.com
przykre, ja nie mogę o takich rzeczach czytać, bo mi się płakać chce. zawsze jak mogę to pomagam wpłacając chociaz 10 zł, czy tyle ile mogę. dobro powraca.
OdpowiedzUsuńChoroby...Najgorsze rzeczy jakie mogą spotkać ludzi! Moja teściowa niestety...
OdpowiedzUsuńWidziałam na górze dane do przelewu, jeszcze dzisiaj wpłyną tam pieniążki, grosz do grosza i uzbiera się... Trzymam kciuki i życzę zdrowia z całego serca!
Wpłacę na zrzutkę, tyle tylko mogę zrobić :*
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochani za wszystko. Jesteście niesamowici. Wpłat można dokonywać klikając w widżet pod postem (zrzutka) lub PAY PAL: ireneuszpalinker@onet.eu. ZRZUTKA: https://zrzutka.pl/whdn8j LUB Indywidualny numer konta tej zrzutki 17 1750 1312 6886 7747 5921 6982, Odbiorca: Zrzutka.pl sp. z o. o. 53-015 Wrocław, al. Karkonoska 59 , Można tez przekazać 1% podatku Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Słoneczko”
OdpowiedzUsuńNumer KRS 0000186434
Cel szczegółowy: Ireneusz Palinker - 484/P lub darowznę przez fundację Słoneczko
89 8944 0003 0000 2088 2000 0010 z dopiskiem "darowizna- Ireneusz Palinker 484/P"
Historia bardzo smutna, ale i bardzo piękna za razem. Miłość wszystko przetrwa i wszystko zwycięży. Postaram się pomóc.
OdpowiedzUsuńJest smutek, ale i radość, bo wiedze efekty, a dzięki temu innym chorym mogę pomóc. Jest jeszcze jeden plus - nasza miłość stała się dojrzała i przeszła ta próbę.
UsuńSuper inicjatywa, trzeba sobie pomagać, jestem jak najbardziej za!
OdpowiedzUsuńBardzo smutna historia. Wierzę że to wszystko przezwyciężycie! Trzymam za Was kciuki. Oczywiście też zrobię przelew, chociaż tyle mogę...
OdpowiedzUsuńLecz ludzi dobrej woli ....powodzenia życzę w zbiórce
OdpowiedzUsuńPostaram się pomóc jak tylko będę umiała !
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się, takie to przykre, trzymam kciuki. Wierzę, że jeśli każdy kto to czyta wpłaci symboliczną kwotę to uda się zebrać wszystkie pieniążki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że uda się pokonać chorobę. Pomogę jak tylko będę umiała.
OdpowiedzUsuńNie potrafię przejść obok takiej historii obojętnie . Sama straciłam młodo siostrę właśnie z powodu raka. Ból nie do zniesienia. Zostawiła 2 wspaniałych synów. Pomogę na ile będę mogła ! Trzymam kciuki ♡
OdpowiedzUsuńNa pewno pomogę kochana ;)
OdpowiedzUsuńŻycie łatwe nie jest niestety :-(
OdpowiedzUsuńznam bloga ..Nawet na moim blogu jest zmianka o nich :)
OdpowiedzUsuń3m kciuki za nich ! wierze że się uda !!
Panu Irkowi życzę szybkiego powrotu do zdrowia i samych chwil radości! Wierzę w Pana gorąco, będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za powodzenie ! To przerażające ile jest chorych wśród nas :( To odbiera radość do życia. Sama mam w rodzinie chorych i najgorsze że czasem na pomoc finansową jest już za późno i pozostaje tylko modlitwa
OdpowiedzUsuńEch.. udostępniam i postaram się do kogoś dotrzeć.
OdpowiedzUsuńDziękuje w swoim imieniu i Asi za wszystkie komentarze i wszelką pomoc :*
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana ale niestety to już nie aktualne :(
OdpowiedzUsuń