Wszystko zaczęło się jak zawsze. Młodzieńcza miłość. Zasłonięte oczy klapką i brak rozeznania co się wkoło dzieję. Byłam typową nastolatką która pierwszą miłość miała w wieku 19 lat. Wiem dla niektórych to późno, ale ja nie chciałam się spieszyć, chciałam poznać kogoś komu na mnie zależy i będzie mnie kochał.
Tak na początku myślałam o Rafale. Był czuły, kochający, obsypywał
mnie upominkami. Planowaliśmy razem ślub, dzieci, wspólne mieszkanie. Ehh..
Ideał..
Pierwsze symptomy zaczęłam zauważać dwa tygodnie przed
ślubem jego kuzynki. Zaczął do mnie dzwonić krótko, ciągle gdzieś jeździł. Jak
nie do dziadków to do kuzynki po coś. Do mnie przyjeżdżał raz w tygodniu. Coraz
rzadziej, a w końcu miał te 5 kilometrów mógł to robić częściej.
Zaczęłam myśleć o tym, ale mówiłam sobie w myślach. „nie
możliwe, przecież on mnie kocha!”.
W dniu wesela i w czasie zachowywał się jakoś dziwne, jak by
specjalnie chciałby mnie zdenerwować. Starał się mnie nie słuchać, mną nie
zajmować. Więcej uwagi zwracali mi rodzice mojego chłopak, którzy bardzo mnie
lubili, i wręcz kochali. Dlatego to było dla mnie takie dziwne. Niby mi
pomagał, a momentami robił się zamyślony i taki zły. To było dziwne, bardzo
dziwne..
Na poprawinach było nieco lepiej ,ale jednak zachowywał
dystans, nie dotykał mnie, nie trzymał za rękę, tylko chodził ze mną wszędzie,
rozmawiał, było tak sztucznie, na pokaz. Czułam się z tym źle, ale obiecałam
sobie że wytrzymam tą imprezę. Nie chciałam robić przykrości parze młodej i
całej rodzinie. Postanowiłam wyjaśnić to później. Tym bardziej, że od
poniedziałku czekała mnie sesja letnia 1 roku studiów. Jedna z gorszych.
Mówiłam sobie, przyłożę się zaliczę to wszystko i z głowy.
Przejdźmy do wtorku rano w tygodniu po weselu. Godzina 4.25.
SMS. „Musimy ze sobą zerwać. Nie kocham Cię. Mam inną.” Aż poderwałam się
zaspana na łóżku, od razu zadzwoniłam, na moje pytania odpowiadał tylko Tak,
tak i koniec rozmowy. Nic się nie dowiedziałam tylko załamałam, a tego dnia
miałam jeden z cięższych egzaminów i inne przede mną. Boziu.. Co teraz?
Oczywiście, egzaminu nie zaliczyłam. Byłam w innym świecie.
Nic do mnie nie docierało. Po paru godzinach ciężko się pozbierać.
Już następne egzaminy szły mi lepiej. Chociaż w między
czasie słyszałam parę słów od znajomych, że ta dziewczyna to ladacznica. Ma
dziecko z żonatym facetem itp. Wiele złych szczegółów mogłabym opowiedzieć.,
ale tak było. Nie pocieszałam się, że jestem lepsza, tylko taką opinią się
sławiła ta jego ”wielka miłość”.
Tydzień później w poniedziałek zadzwonił do mnie telefon.
Patrzę na wyświetlaczu Mama Rafała. Ciśnienie mi się podniosło. Dopiero co
sobie w miarę to ułożyłam.
„Cześć, słyszałaś co się stało z Rafałem”
„No tak znalazł sobie nową miłość”
„Nie o tym mówię. On nie żyje”
W tym momencie świat tak mi się zawalił, że myślałam, że
schowam się do ciemnego miejsca i będę płakać i płakać.
Powiem szczerze, że dużej części tej rozmowy nie pamiętam,
tak mi się umysł zamknął, że po tym zdaniu ciężko było mi cokolwiek myśleć.
Ludzie w koło mi współczuli, a ja jeszcze sesje miałam, za
pasem pogrzeb i w ogóle tyle na mnie wskoczyło, że miałam dziwne myśli.
Pewnie zastanawiacie się co konkretnie się stało, że zmarł.
Tutaj pytanie jest trudne do wyjaśnienia. Wszystko zaczęło się, że poszedł ze
swoja miłością na poprawiny (na wesele ona była z innym), podobno doszło do
szarpaniny, bo nakrył ją z kimś jak się obmacują. Wyszedł z poprawin i szedł na
piechotę do domu. Dodam że musiał przejść ok. 15 kilometrów, może
to nie jakoś bardzo dużo, ale dla niego za dużo. Po drodze, przy jednej z
starych fabryk, zauważono jego ciało. Według policji powiesił się na bramie, na
jakieś linie, według jednego świadka, który się bał zeznawać, byli tam jacyś
ludzie wanem którzy go powiesili. To było wcześnie rano, kiedy świadek jechał w
poniedziałek do pracy. Widziałam materiał dowodowy i na prawdę były rany na
szyi które nie wyglądały na powiedzenie, bo w innym miejscu było zaciśnięte
(nisko szyi, nie wysoko). Dlaczego widziałam te rzeczy? Ponieważ musiałam
zeznawać. Jak zauważyliście tydzień temu się ze mną rozstał więc musiałam
złożyć zeznania w których oczyszczę się z zarzutów. Ja do tej pory nie wiem w
co wierzyć.
Po paru latach ułożyłam to sobie w głowie, ale ciągle mam
problemy z zaufaniem. Mam teraz chłopaka od 3 lat i czasem ciężko mi zaufać, on
to widzi i się denerwuje, bo on mi ufa i boi się, że nie kocham go tak mocno
jak on. A ja go kocham, ale nie wiem czy będę w stanie zatracić się w tym aż
tak, ale z roku na rok kocham go coraz mocniej.
Napisała..."jedna z was"
Bardzo smutna historia ...
OdpowiedzUsuńSmutne:(
OdpowiedzUsuńSmutna ta historia.
OdpowiedzUsuńsmutna historia, bardzo ładnie opisana :)
OdpowiedzUsuńTu podziękowania należą się jednej z moich czytelniczek :)
UsuńBardzo smutne... muszę opisać też swoją :)
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
UsuńPierwsza miłość,ta najważniejsza,która powinna zostawić za sobą najpiękniejsze wspomnienia...Współczuję,bardzo.Historia pięknie opisana.
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak powinno być niestety los często płata nam figle...
UsuńSmutna historia,czasami trudno uwierzyć że coś takiego spotyka innych ludzi. Zawsze chodziło by za mną co gdyby....
OdpowiedzUsuńkurczę, straszna historia :(
OdpowiedzUsuń