czwartek, 9 września 2021

Kurza mama. Aleksandra Wołkowska - recenzja książki.

 35/2021

 W dzisiejszym poście opiszę Wam trochę o naszym życiu, życiu na wsi z...kurami. Zainspirowała mnie do tego książka Aleksandry Wołkowskiej "Kurza mama", o której też napiszę kilka słów. Jeśli jesteście ciekawi, zapraszam na recenzję.

Opis z okładki:

Nasze pierwsze kurczaki pojawiły się w zeszłym roku 11 maja. Pamiętam doskonale tą datę bo to dzień urodzin mojego syna. Jaki był jego zachwyt trudno wyrazić słowami w każdym razie stwierdził, że to jego najlepsze urodziny, a kurki najlepszym prezentem. Kiedy stadko 10 kurek do nas zawitało miały około trzech miesięcy. Były słodkie i w zasadzie pojawiły się niespodziewanie więc trzeba było robić szybko kurnik. Powstał on z przerobionego dziecięcego domku. Byliśmy wszyscy totalnymi laikami i nie wiedzieliśmy dosłownie nic o kurach i hodowli. Uczyliśmy się powoli czerpiąc wiedzę z internetu, trochę od teściowej a także ucząc się na własnych błędach. 
Nie umieliśmy określić w tym wieku czy mamy kurki czy koguciki (do dziś tego nie umiemy) i jak się później okazało były tylko 3 kurki, reszta koguciki i Mała Mi, która okazała się również kogucikiem. Wszystkie koguty chciały dominować, były częste bójki, które nawet kończyły się zakrwawionymi grzebieniami. Charlie - jeden z kogucików nie miał dobrego życia w kurniku więc raniutko uciekał z niego i piał pod naszymi oknami, a z synem zostali najlepszymi przyjaciółmi (przynajmniej tak to wyglądało)
 
Kogutów musieliśmy się pozbyć. został jeden najbardziej troskliwy kogut, trzy kurki i Mała Mi. Wszystkie kury i kogut były rasy Kochin Olbrzymi ale raczej mieszany no i Mała Mi - Silka ale nawet nie w połowie.
W tym roku pod koniec kwietnia Mamka - najbardziej opiekuńcza kurka stwierdziła, że usiądzie na jajach. Szczęścia było co nie miara. W końcu będziemy mieli swoje kurczaczki. Podłożyliśmy jaja i szczęśliwi czekaliśmy na kurczaki. W ten dzień 16 maja robiliśmy urodziny synowi. Jak myślicie co dostał w prezencie? Pierwszego wyklutego kurczaka, wieczorem drugiego , a na następny dzień trzeciego. Reszta się nie wykluła z naszej winy - nie wiedzieliśmy, że jajek nie bierze się z lodówki. Zostały nam dwa kurczaczki, trzeci był słabiutki i nie dał rady. Zostały Juniorek i Dzikusek. Chwilę później kolejna kwoka usiadła. Teraz wiedzieliśmy, że jajka muszą być świeże i nie z lodówki, więc załatwiliśmy dziesięć jaj od kolegi i kilka naszych. W zakończenie roku szkolnego zaczęły wykluwać się jeden po drugim. Wszystkie to mieszańce ale trafiła nam się gołoszyjka, która po dwóch miesiącach zaczęła piać i Araucana, która też sądząc po jej charakterze będzie kogucikiem ale jest najbardziej przyzwyczajona do mojego syna. W tej chwili mamy 15 sztuk własnych kurek. Czekamy ile z młodych zacznie znosić jajka.
 Kilka zdjęć naszych kurek:
Nasza Araucana, która uwielbia wchodzić wszędzie gdzie się da :)
 
Syna uwielbia za to, że pozwala wchodzić na plecy, barki, a nawet głowę.
 

Nasza gołoszyjka, która jakoś tak w żarcie dostała imię Pazdan :) To chyba będzie dominujący kogut, chociaż kto wie...


 
Czteromiesięczny Dzikusek, albo Dzikuska. Mieszkał z Juniorkiem (zdjęcie poniżej) w naszej kuchni i w zasadzie to ja najwięcej się nimi zajmowałam. Teraz rano zawsze przybiegają do mnie i biegną przy nogach jak pieski. Oby były z nich ładne kurki ;)


I ostatnie zdjęcie Mamki naszej pierwszej kwoki, a zarazem mama Dzikuska i Juniorka. W tle nasz kurnik.


 Życie z kurami nie jest wcale uciążliwe, a nawet zabawne i wesołe. Co prawda nie piję kawy z kurami jak Ola z książki "Kurza mama" ale lubię czasem na nie popatrzeć, na ich zaloty, czy obrażanie się albo bieganie za dżdżownicą, którą znajdzie młodsze pokolenie i biega z nią jak szalone, a reszta za nim. To niesamowite uczucie wyciągać z kurnika jeszcze ciepłe jajka. Aleksandra Wołkowska w książce "Kurza mama. Jak ogarnąć kury, dzieci i życie na wsi" opisuje właśnie takie sielankowe życie na wsi. Co prawda my jej nie dorównujemy bo nie mamy trzech kurników i takiej gromadki dzieci (ludzkich dzieci) to mimo wszystko przeczytałam książkę z uśmiechem na ustach ale i przy okazji dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o tych mądrych zwierzętach domowych jakimi są kury.  
Książka nie jest tylko dla osób, które mają lub chcą mieć w przyszłości kury. To również książka dla nas mam, które muszą ogarnąć dzieci, a może nawet taką gromadkę jak Oli w liczbie sześć sztuk. To książka o codziennym życiu na wsi o urokach i minusach życia bliżej natury niż wielkomiejskiego zgiełku.
W zasadzie książkę polecam wszystkim, szczególnie mamą i przyszłym posiadaczom kurek.
 
 
Autor: Aleksandra Wołkowska
Gatunek:poradnik
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 224
Data wydania: 11 sierpnia 2021
 
Tą i inne książki z gatunku poradniki, horror i groza znajdziecie na stronie księgarni Tania Książka w atrakcyjnych cenach.
 
 
Co myślicie o tej książce? Sięgniecie po nią czy raczej nie?

8 komentarzy:

  1. Syn to Twoja kopia. Super młodzieniec. Twoja historia przypomina mi naszą. Zaczęliśmy ją dwa lata temu. Teraz mamy 40 kur i dwa koguty. Z chęcią kupię tą książkę. Pozdrawiam serdecznie 🌞💗💗💗💗🍉💗💗💗💗🍉💗🍉💗💗💗💗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo:) 40 kur to już spore stadko. A zwykłe czy jakieś konkretne rasy?

      Usuń
  2. Syn faktycznie przypomina Ciebie, Sylwio. Bardzo, ale to bardzo podobny. Ja miałem swój czas w gospodarzeniu - kilka lat temu, - i - teraz do tego powoli powracam, acz - od święta. Przypomina mi się "pełnienie dyżurów" na wsi za miastem, gdzie mieszka moja Siostra, a Twoja imienniczka. Po poradnik sięgnę, jestem ich miejscami - zagorzałym zwolennikiem. Bardzo często obserwuję na wsi walki kogutów, ich rytm dobowy (kurek) - zaś drobiu w sumie nie jadam. Pozdrawiam serdecznie po porannej aktywności - 45 minut na cmentarzu z rana. Aha, Sylwio - przypomniałaś mi pewien reportaż sprzed lat - gdzie jakiś starszy Pan w bloku trzymał w domu w bloku kogucika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo:)
      A z tym kogucikiem w bloku musiało być ciekawie ;)

      Usuń
  3. Kury to wbrew pozorom, mądre zwierzaki. Kiedyś moi rodzice mieli kilka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Dopiero jak ma się z nimi styczność na co dzień widzi się jakie są mądre.

      Usuń
    2. Mieszkam na wsi i każdego dnia mam możliwość obserwowania życia kur.

      Usuń
  4. Nigdy nie patrzyłam na kury tak...personalnie;)
    Pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny mojego bloga :)
Każdego z komentujących odwiedzę na pewno :)