45/2020
Z Panem Arturem jestem od początku, po każdej lekturze byłam pod wielkim wrażeniem talentu i tego czegoś co nie pozwalało odłożyć książki na bok. "Inkub" to mistrzostwo, które mnie porwało, wchłonęło i trzymało do ostatniej strony. Dlatego po "Paradoks" sięgnęłam bez żadnego zastanowienia licząc na naprawdę wielkie emocje. Jak zakończyło się kolejne spotkanie z twórczością Artura Urbanowicza? Zapraszam do czytania.
Opis z okładki:
Maksymilian Okrągły dla znajomych Maks jest studentem matematyki, najlepszym studentem. Do tego jest perfekcjonistą, wszystko musi być zrobione idealnie, innej opcji nie ma. Niestety przez swoje poczucie wyższości i poczucia bycia lepszym od innych nie ma przyjaciół, żadnych. Niestety od siebie wymaga również bardzo dużo i za swoje niepowodzenia wymierza sobie kary - czasem dotkliwe. To jednak nie wszystko...Maks ma wizje, widzi w nich swojego sobowtóra, który chce go zabić. Czy to tylko wizje i przewidzenia czy może faktycznie ktoś czyha na życie chłopaka.
Przyznam szczerze, że długo, bardzo długo nie potrafiłam wczuć się w klimat "Paradoksu". Główny bohater Maks nie zyskuje sympatii czytelników, po prostu to nie jest osoba, którą można od razu polubić. Może po bliższym poznaniu? Chociaż jego sposób bycia, a przede wszystkim patrzenie na innych z góry jako tych gorszych naprawdę budzi niechęć.
Historia opisana w "Paradoksie" jak tak inna od poprzednich autora, że przyznam szczerze byłam rozczarowana, zabrakło mi akcji, tego dreszczyku emocji, który towarzyszył podczas czytania poprzednich książek pana Artura. Całkowicie szczerze i bez owijania początek książki naprawdę ciągnął się okropnie, dalej zresztą też. Jednak zawsze uparcie dążę do końca książki mimo, że nie wciąga mnie od początku.
Na szczęście pojawiła się ta niesamowita atmosfera, która towarzyszy podczas czytania książek autora. Znów te zawiłości i wyprowadzania czytelnika w pole, analizowanie każdej strony i każdego słowa to jak zawsze na najwyższym poziomie.
Plusem dla tej książki było to, że akcja działa się w moim rodzinnym Gdańsku. Pojawia się największa galeria w Trójmieście, i słynny klub Kwadratowa, do którego chodził chyba każdy, nie tylko student. To pozwoliło mi wczuć się trochę w atmosferę.
Jednak oceniając książkę za całokształt był to tylko dobry thriller psychologiczny, który wymagał ode mnie naprawdę logicznego myślenia i analizowania cały czas sytuacji, które miały miejsce w książce.
Zdecydowanie wolę Artura Urbanowicza w powieściach grozy bo tu jest naprawdę mistrzem.
Autor: Artur Urbanowicz
Gatunek: thriller psychologiczny
Wydawnictwo: Vesper
Ilość stron: 592
Ilość stron: 592
Data wydania:16 września 2020
Fanom Artura Urbanowicza oczywiście polecę książkę choćby ze względu na to by poznać autora od nieco innej strony. Osobom, które nie znają twórczości autora proponuje by zacząć przygodę z książkami pana Artura od innej pozycji.
Thrillerom Sylwio na razie mówię nie. Wystarczająco ich naokoło. Ale tytuł ten będę mieć na uwadze. Pozdrawiam w niespokojny czas, recenzja poruszająca jednak :)
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie ta książka
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki tego autora. Przeczytałam wszystkie. Ta również jest już za mną i bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam, że nawet najgorsze knoty czytam do końca... Twórczości autora nie znam, ale sam gatunek, czyli powieść grozy bardzo lubię. Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńCzytałam o tej książce mieszane recenzje - jednym bardzo się podobała, innym już nie do końca. W tym gatunku literatury jednak niespecjalnie gustuję, więc tym razem spasuję.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Dawno nie czytałam grozy, odzwyczaiłam się od tego gatunku.
OdpowiedzUsuńTylko jedno słowo wystarczy, by określić książkę: ŚWIETNA!
OdpowiedzUsuńPewnie przeczytam, ale póki co jego "Inkub" rządzi :)
OdpowiedzUsuń