31/2025
Kiedy sięgnęłam po pierwszą książkę Remigiusza Mroza "Bezkarny" pomyślałam, że naprawdę dobrze pisze. I sama nie wiem, czy wbrew panującej modzie, czy z jakiegoś innego powodu, do tej pory nie miałam okazji sięgnąć po jego książki. Dlatego, idąc za ciosem, sięgnęłam po kolejną "Langera". Czytałam o niej wiele pozytywnych opinii, więc byłam bardzo ciekawa, jakie wrażenie zrobi na mnie. I właśnie o tym dziś napiszę. Zapraszam na recenzję.
Opis z okładki:
Na tym etapie recenzji powinno znaleźć się zdjęcie książki - tym razem zamiast klasycznego opisu, mamy na okładce tylko jedno zdanie:
"Piotr Langer nie wymaga opisu."
Intrygujące, prawda? Muszę przyznać, że to bardzo ciekawy zabieg, który tylko podsyca ciekawość czytelnika. Choć przyznam też, że rzadko czytam opisy z tyłu okładki - często decyduje po prostu impulsywnie. A dziś... opis będzie wyłącznie mój (mam nadzieję, że za dużo nie zdradzę).
Piotra Langera zna praktycznie każdy. Uważany jest za człowieka, który czyni dobro, angażuje się społecznie i pomaga innym. To on założył fundacje wspierającą samotne matki z Ukrainy. Właśnie na jednym z bankietów charytatywnych, gdzie zbiera środki na ten cel, poznaje Ninę Pokorę - piękną, młodą kobietę, która wydaje się idealną kandydatką... na jego kolejną ofiarę. Tyle że tym razem coś idzie nie tak. Rano Langer budzi się związany we własnym gabinecie. I zaczyna się gra - psychologiczna, nieprzewidywalna i bardzo ryzykowna.
Książkę zaczęłam czytać na początku maja, ale z powodu innych zobowiązań musiałam ją na jakiś czas odłożyć. A jednak cały czas siedziała mi w głowie - ten mocny początek zrobił na mnie ogromne wrażenie i nie dawał o sobie zapomnieć. Zastanawiałam się co będzie dalej, jak potoczy się ta historia i kiedy w końcu znajdę czas, żeby do niej wrócić. Udało się dopiero teraz.
Na co dzień niewiele rzeczy mnie rusza. Brutalne, mocne i krwawe kryminały to dla mnie chleb powszedni - czytam je często i z reguły z dużym dystansem. A jednak "Langer" okazał się czymś zupełnie innym. Ta książka uderzyła w jakieś czułe struny. Było za dużo. Za mocno. Za intensywnie.
Na co dzień niewiele rzeczy mnie rusza. Brutalne, mocne i krwawe kryminały to dla mnie chleb powszedni - czytam je często i z reguły z dużym dystansem. A jednak "Langer" okazał się czymś zupełnie innym. Ta książka uderzyła w jakieś czułe struny. Było za dużo. Za mocno. Za intensywnie.
Postać Piotra Langera i to jak autor skonstruował jego portret psychologiczny, to absolutne szaleństwo. Momentami miałam ochotę zamknąć książkę i odetchnąć bo to, co ten człowiek robił, było po prostu chore, odpychające, obrzydliwe. I choć na szczęście nie ma tu wielu szczegółowych opisów, moja wyobraźnia bardzo szybko podsunęła mi własne obrazy - zdecydowanie aż za realistyczne.
Książkę przeczytałam do końca bo nie lubię zostawiać historii niedokończonych, ale... zakończenie mnie nie usatysfakcjonowało. Zabrakło mi konkretnego finału, może jakiego rozliczenia, które pozwoliłoby domknąć tę historię. Nie poczułam też tej "chemii", która sprawiłaby, że z ciekawością sięgnęłabym po kolejne części. I nie sądzę, żebym miała na to ochotę w najbliższym czasie.
"Langer" Remigiusza Mroza to książka bardzo brutalna, momentami wręcz obrzydliwa i odpychająca. Mimo, że nie ma w niej wielu szczegółowych opisów to to, co się za nimi kryje zostaje w głowie na długo. Zderzenie z tą historią było tak intensywne, że czuję się przytłoczona.
Autor: Remigiusz Mróz
Seria: Langer
Gatunek: kryminał
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 496
Data wydania: 12 kwietnia 2023
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny mojego bloga :)
Każdego z komentujących odwiedzę na pewno :)